Zdjęcie czołowych opozycjonistów ze spacerniaka w Białołęce uwięzionych tam przez władze w stanie wojennym trafiło na łamy gazet na całym świecie. Jak udało się je zrobić? Sama historia jego powstania przypomina fragment wyrwany ze scenariusza szpiegowskiego filmu. Dziś nikt już nie wie, kto nazwał je zdjęciem „Pięciu Wspaniałych”. W rzeczywistości bohaterów było więcej. Wszyscy ryzykowali, by fotografia powstała. W latach 80. przedrukowywana w najdalszych zakątkach świata, dziś święci triumfy w internecie. – „Nie oddamy Chinom Związku Radzieckiego!”. Gdy strażnicy usłyszeli nasze krzyki, zgłupieli – wspomina Janusz Onyszkiewicz. – Nie wiedzieli, co zrobić. Nam było jednak już wszystko jedno. Był maj, a my chodziliśmy z Henrykiem Wujcem po spacerniaku i czekaliśmy na reakcję. Nie było żadnej. Pomyśleliśmy: teraz możemy więcej. I już za chwilę narodził się pomysł czegoś, co dziś można nazwać sesją zdjęciową. Miała w niej wziąć udział ekstrema. Tak władza nazwała ściśle wyselekcjonowane i najbardziej niebezpieczne grono opozycjonistów. Zbrodniarzy stanu. 14 osób zostało w Białołęce oddzielonych od reszty więźniów i trafiło pod specjalny nadzór. Siedzieli po dwóch w celi. – Taka pokazówka. Chcieli udowodnić, że mamy zamiar obalić ustrój przemocą i biedny generał musiał przez nas wprowadzić stan wojenny – mówi Henryk Wujec. Na pierwszym przesłuchaniu usłyszeli, że grozi im kara śmierci. Wszystko miało się skończyć wielkim procesem, ale mijały miesiące i... nic. Okazało się, że władza nie bardzo wie, co robić. Onyszkiewicz trafił na Białołękę skuty z Jackiem Kuroniem, ale dwuosobową celę dzielił właśnie z Wujcem. Obydwaj należeli do spokojnych i całymi godzinami siedzieli w milczeniu. Matematyk Onyszkiewicz zgłębiał teorię mnogości, a Wujec połykał książkę za książką. Zirytowane bezowocnym podsłuchiwaniem władze dokwaterowały im Jana Krzysztofa Kelusa. Ktoś pomyślał, że autor piosenek pomoże im się rozgadać. Niewiele to zmieniło. Panowie dalej byli zajęci czytaniem, a znudzony Kelus tworzył więzienne piosenki. Atmosfera okazała się inspirująca. Dziś Kelus mówi, że to jedne z jego najlepszych piosenek. Kolejne teksty przeplatały się z życiem internowanych. W szczęśliwy powrót stara gra:nie każdy z nas Odysem jest,nie każdy dokąd wracać manie na każdego czeka pies.„Za dobry powrót do Itaki” Jan Krzysztof Kelus, czerwiec 1982, Białołęka – Byłem zamknięty w więzieniu. Moja rodzina długo nie wiedziała, czy w ogóle żyję – wspomina Jan Rulewski. – Do tego przez opozycyjną działalność moje prywatne życie było w rozsypce. Nie miałem do czego wracać. Z drugiej strony trudno było czuć się samotnym, gdy się miało Jacka Kuronia w celi. Bezczelny pomysł Z każdym miesiącem bali się coraz mniej i chcieli uwiecznić te chwile. Najpierw potrzebny był jednak aparat. Bardzo mały aparat, którego zdobycie w tamtych czasach graniczyło z cudem. Janusz Onyszkiewicz zagrypsował do swojej ówczesnej narzeczonej Joanny Jaraczewskiej. Wiadomość przeniósł jeden z duchownych. Tak rozpoczęły się poszukiwania. Żaden ze znajomych nie miał nic odpowiedniego. Pomogła przebywająca w Polsce dziennikarka Ruth Gruber. Amerykanka aktywnie wspierała opozycjonistów i tym razem pożyczyła swój mały Rolleiflex. Teraz trzeba było go wnieść do więzienia. Księża przemycali grypsy, ale nie szpiegowskie aparaty. Jedyną szansą były odbywające się raz w miesiącu widzenia. Strażnicy pozwalali przynosić internowanym jedzenie. Oczywiście było ono dokładnie prześwietlane. Pomysłów było kilka, ale każdy wydawał się mocno ryzykowny. – Zdecydowałam się na podwójny blef – wspomina dziś Joanna Onyszkiewicz. W tym czasie cukier często wysypywał się z pękającej paczki. Włożyłam do niej aparat, przysypałam i nie zakleiłam opakowania. Wszystko było na wierzchu, ale pomyślałam, że właśnie dzięki temu nikt nie nabierze podejrzeń. Operacja była ryzykowna, ale strażnicy nie zainteresowali się źle zamkniętą paczką. Po drodze ubywało cukru i aparat zaczął wystawać. Pomysł był jednak tak bezczelny, że nikt nie nabrał podejrzeń. Gdy opakowanie dotarło już do Janusza Onyszkiewicza, ten zamarł. Aparat był już niemal na wierzchu. Gdyby ktoś go zauważył, o dalszych widzeniach z bliskimi wszyscy mogliby zapomnieć. Tak zaczęła się gra w kotka i myszkę. Gdy strażnicy znikali, pojawiały się pomysły na zdjęcia. Każde z nich jest dziś ważnym historycznym dokumentem. Widać na nich internowanych w celach, a nawet podczas widzeń. Ale jest też jedno specjalne. Zdjęcie, które nie miało prawa powstać. Są na nim koledzy z dwóch cel. Bo ta spokojna Onyszkiewicza i Wujca sąsiadowała z głośną, a nawet wybuchową Kuronia i Rulewskiego. Ci pierwsi wydłubali otwór przy sedesie. Tak zaczęła się wymiana grypsów, dzięki której wszyscy pozostawali w stałym kontakcie. W czerwcu 1982 r., po interwencji Międzynarodowego Czerwonego Krzyża, internowani mogli się już zbierać na spacerach. Do celi Rulewskiego i Kuronia dołączył Lech Dymarski. Onyszkiewicz już wtedy ukrywał aparat i myślał o tym, jak wyrwać się spod obserwacji. – Wychodziliśmy na spacerniak i Kelus miał przy sobie taki kocyk, przy którym cały czas grzebał. Pamiętam, że wydało mi się to dziwne, ale nie pytałem – wspomina Jan Rulewski. – O tym, że to właśnie teraz będziemy robić zdjęcie, dowiedziałem się w ostatniej chwili. – Namówiłem Kelusa do zrobienia fotografii, bo sam chciałem na niej być – mówi Onyszkiewicz. Spacerniak był w kształcie trójkąta. Ze swych wartowni miało go na oku kilku strażników. Kelus stanął więc pod ich wieżą. Teoretycznie powinien być natychmiast zauważony przez bocznych wartowników, ale przykucnął. Właśnie dlatego zdjęcie zrobione jest z „żabiej perspektywy”, jakby poniżej idących. W ten sposób fotografia nabrała głębi, ale prawda jest taka, że inaczej nie dałoby się jej zrobić. Na całą operację były sekundy. – Zdjęcie, które poszło w świat, było pracą zbiorową. To ja nacisnąłem na spust, ale to akurat najmniej ważne – mówi dziś Jan Krzysztof Kelus. – Pamiętam, że to była chwila, ale trochę zapolowaliśmy – wspomina Henryk Wujec. – Wszyscy chcieli być, a nie było wcale łatwo zmieścić się w piątkę na spacerniaku. Jan Rulewski: – Byliśmy dumni... I to widać. Chcieliśmy pokazać, że nas internowano, ale my nie zamierzamy się poddawać. Nie jesteśmy jakimiś mnichami, tylko ekstremą. Więzienny spacerniak Na temat tego, jak film udało się przemycić na wolność, są już różne relacje. Jan Krzysztof Kelus mówi krótko: – Jak się szło na widzenia, to klawisze robili rewizję, ale mieli pewne opory i na pewno nie śmieliby grzebać w majtkach Onyszkiewicza. Za chwilę kadr z Białołęki stał się sławny. W sumie fotografii było 20, ale właśnie ta jedna stała się najpopularniejsza. Zdjęcie wydrukował amerykański „Newsweek” i pojawiło się nawet w gazetach w Nowej Zelandii czy Australii. W Polsce fotografię przedrukowały pisma drugiego obiegu. Ekstrema siedziała za kratami, a cały świat widział zdjęcie, na którym dumnie idzie więziennym spacerniakiem. Już we współczesnej Polsce zdjęcia pojawiły się w kilku wydawnictwach. Negatywy Onyszkiewicz przekazał do Ośrodka KARTA. Fotografie leżą teraz w tekturowym pakieciku na jednej z półek. „Pięciu Wspaniałych” wydostało się stamtąd na dobre. Ktoś wrzucił zdjęcie do internetu, a tam szybko stało się przebojem. Linkowane na portalach społecznościowych przy okazji rocznicy stanu wojennego przeżyło drugą młodość. Paradoksalnie najbardziej spodobało się tym, którzy nie mogą nawet pamiętać PRL. – To byli bohaterowie. Odważni i bez kompromisów – napisał w komentarzach jeden z użytkowników Facebooka, rocznik 93. Jan Rulewski jest zmęczony po spotkaniu jednej z senackich komisji. Zatrzymuje się na moment w holu poselskiego hotelu i prosi, by jeszcze raz pokazać mu zdjęcie: – Jacka już nie ma. Pozostałych kolegów dawno nie widziałem. Żal mi, że się razem nie spotykamy. – Tu idziemy razem, ale trochę się rozeszliśmy wszyscy – mówi Janusz Onyszkiewicz. Z Lechem Dymarskim nikt z kolegów nie ma kontaktu. – Rozjechaliśmy się, ale nawet nie fizycznie, tylko światopoglądowo – uzupełnia Kelus. Henryk Wujec ma w swoim gabinecie w Kancelarii Prezydenta sporo pamiątek z tamtych czasów. Potrafi o nich opowiadać całymi godzinami. Każda jest ważna. Na pożegnanie mówi: – Widziałem się ostatnio z Kelusem. Miło się rozmawiało, ale na koniec powiedział, że odpuścił mi tematy polityczne, żeby się nie kłócić. Trochę jak z rodziną – najlepiej wychodzi się na zdjęciu.
Prowadzę rozważania dotyczące jakości Chińskich danych i zastanawiam się jaki interes mają Chiny w podawaniu nieprawdziwych danych. Porównuję okolice słynnegSamorządowcy chcą ponownego uruchomienia dawnej linii kolejowej z Przemyśla do Ustrzyk Dolnych przez... Ukrainę. Przede wszystkim byłaby to atrakcja turystyczna, ale nie tylko ta branża miałaby linia funkcjonowała jeszcze przed II wojną światową. Nowe, powojenne granice nie zamknęły połączenia, funkcjonowało aż do 1994 r. Tuż za Przemyślem pociąg, przez przejście kolejowe w Malhowicach, wjeżdżał na terytorium ZSRR, a później Ukrainy. Przejeżdżał kilkanaście kilometrów, przez Chyrów, aby ponownie wjechać do Polski i przez przejście w Krościenku dotrzeć do Zagórza. Po drodze mijał Ustrzyki odcinku ukraińskim składu pilnowali polscy i ukraińscy pogranicznicy. Nie wolno było wsiadać i wysiadać. Zabronione było nawet otwieranie okien. Jednak, pomimo, że skład wjeżdżał do innego kraju, nie trzeba było paszportów, i to najchętniej wykorzystywali turyści, gdyż w ludowej Polsce o paszport było przejażdżka takim pociągiem byłaby pewnie jeszcze większym kąskiem turystycznym, gdyż byłaby to jedyna linia kolejowa, łącząca dwa miasta Unii Europejskiej, przez terytorium leżące na zewnątrz drewno i kamień- Z Bieszczadów sukcesywnie wywozi się potężne ilości drewna. Z tego powodu myślę, że Lasy Państwowe powinny być zainteresowane tym tematem. Ponadto w Bieszczadach mamy kamieniołomy. To też surowiec, który można wywozić koleją - mówi Henryk Sułuja, burmistrz Ustrzyk został przedstawiony podczas wspólnych obrad w Przemyślu Zarządu Województwa Podkarpackiego oraz Związku Gminy Fortecznych Twierdzy Karapyta, marszałek podkarpacki zapewnił, że dostępność komunikacyjna regionu, a zwłaszcza Bieszczad, jest ważna dla samorządu. Jednak od razu dodał, że najpierw trzeba poznać koszty uruchomienia i utrzymania z Przemyśla w kierunku na Malhowice przestała być użytkowana w 1994 r., po likwidacji połączeń do Ustrzyk. Obecnie jej stan jest fatalny. Przepusty są zniszczone, stacje zarośnięte, a torowisko w sporej części rozkradzione przez złomiarzy. Reaktywacja tego szlaku oznaczałaby ogromne ponad 60 mln złotych- Linia po stronie polskiej wymaga pełnej rewitalizacji. Stan techniczny odcinka po ukraińskiej stronie jest zadowalający, ale w przypadku planów uruchomienia połączenia, również konieczne będą prace rewitalizacyjne. W odcinka po stronie ukraińskiej brak jest szczegółowych danych o potrzebnym zakresie prac - twierdzi Wiesław Bek, rzecznik marszałka W tej i innej sprawie prowadzimy intensywne rozmowy z PKP Polskie Linie Kolejowe. W przyszłej perspektywie finansowej chcielibyśmy dać zarządowi spółki PKP PLK pewne gwarancje, że w ramach Regionalnego Programu Operacyjnego znajdą się pieniądze na modernizację linii kolejowych, które dzisiaj są zagrożone zawieszeniem. Jest to niepokojące w poszczególnych częściach województwa. Mamy sygnały, że w tej sprawie będziemy musieli zaangażować własne środki. I w tym aspekcie myślimy głównie o dostępności Bieszczad - mówi szacunków, reaktywacja linii kosztowałaby ponad 60 mln złotych. Bez pomocy unijnej inwestycja jest niemożliwa do ciągu kilkunastu minionych lat to kolejny pomysł na reaktywację tego połączenia ofertyMateriały promocyjne partnera
@DominikKucinsk Dominik powiem ci krótko i na temat, Ukraina jak otwór po rozpadzie związku radzieckiego jeśli chodziłeś na historię樂 Ukraina była Rosyjska i będzie Rosyjska‼️ Rosja nie pozwoli by, żydo-jankesi-usa, brytole i banderowcy, rozkładali na łopatki Ukrainie, zobaczysz 27 Feb 2022
Zaloguj Witamy! Zaloguj się na swoje konto Odzyskiwanie hasła Odzyskaj swoje hasło Hasło zostanie wysłane e-mailem. INFORMUJEMY, NIE KOMENTUJEMY© 2020-2021 r. FreeDomMedia. All rights reserved. Zaktualizowano: Kartka z kalendarza polskiego Jedyne takie muzeum 31 lipca 2004 r. Historia nie tak dawna, a upamiętniająca jedno z najważniejszych wydarzeń w historii Polski, a z pewnością – najważniejsze w historii Warszawy.... Koniecznie przeczytaj Język polski językiem globalnym? Wydaje się to niedorzeczne, ale… spójrzcie Państwo sami: Panie Ambasadorze, #COVID19 to zagrożenie z którym cały świat walczy wspólnie. Poza Chinami – Komunistyczna Partia Chin tuszowała istnienie wirusa, blokuje dostęp dla naukowców, i robiła zapasy środków medycznych jednocześnie ukrywając informacje. Georgette Mosbacher (@USAmbPoland) May 6, 2020 Śledź nas na:Czytaj:Oglądaj: Wbudowane informacje zwrotne Zobacz wszystkie komentarze reklama Ostatnio dodane Przeczytaj jeszcze to! Centralna Agencja Informacyjna© | 2020-2021 All rights reserved.
Unknown Artist (Polish) låttexter av Parodia Hymnu Związku Radzieckiego: Na chuj nam swoboda ruskiego naroda, / gdy nie ma co palić i nie ma co Deutsch English Español Français Hungarian Italiano Nederlands Polski Português (Brasil) Română Svenska Türkçe Ελληνικά Български Русский Српски
Nie oddamy Chinom Związku Radzieckiego.. (link ) Nie oddamy Chinom Związku Radzieckiego, Nie oddamy Pekinowi Kraju Rad, Wania śpi, a gdyby doszło coś do czego My czuwamy, Wy możecie słodko spać Za tym dumnym stepem państwo jest ogromne Żółty człowiek tam na Wanię ostrzy kły W noc upalną zlepili taką wielką bombę Że Czerwonym na jej widok trysną łzy Nie płacz Wania, śmiej się Wania, pysk do góry Ukraiński żołnierz już za ciebie trzyma straż Jutro staną nasze czołgi na Ussuri. Cały Sybir wraz z Mandżurią będzie nasz Nikt nie zrobi z Moskwy pólka ryżowego Nikt na Kremlu Sake też nie będzie chlał Więc Rosjanie już nie uczcie się chińskiego Ukraiński w zupełności starczy Wam. No po przeróbce wypada coś dopisać, a więc spróbuję: Mówisz Wania, nie ma Związku Radzieckiego, A czy Putin, to nie człowiek z KGB. Czy jak Stalin dąży tylko do dobrego, Kto nie Ruski, to na Sybir chce go wieź? Widzisz Wania , twój kraj wcale się nie zmienił, Swe imperium, znów buduje - kłamstwo, krew. Ale Chinom nie oddamy cię kolego Za naukę ukraińskiej mowy więc się weź...Weź się, Wania, weź.......... ucz się ukraińskiego... PS. Ten filmik na Youtube (link) jest całkowicie w moim wykonaniu. Zapraszam i miłej zabawy/ .